Dynia to stare i bardzo cenne warzywo. Świętokrzyskie gospodynie nie uprawiają jej zbyt wiele, a szkoda…bo już 900 lat temu św.Hildegarda z Bingen zalecała dynię „zarówno dla chorych, jak i zdrowych”, co w jej języku oznacza wielkie uznanie dla danego produktu.

Świeże nasiona, pestki  dyni to stary, ludowy środek przeciw pasożytom, takim jak owsiki, glisty, lamblie, tasiemiec.

A soczysty, pomarańczowy miąższ może  znakomitym składnikiem zupy, ciasta czy bajecznie smacznej konfitury.

W Oazie Zdrowia każdej jesieni przychodzi „pora dyni” i wtedy w całym domu pachnie dyniowo-goździkowo, bo u mnie wszystkie przetwory mają goździk w sobie. Tym razem jest nie tylko dodatkiem aromatycznym, ale wzmacnia działanie zdrowotne.

W tym roku dostałam od mojej siostry wyjątkowy, gigantyczny okaz, który ledwie udało mi się wytaszczyć z samochodu, a potem musiałam prosić o pomoc, by znalazł się bliżej kuchni. Jak widać, zajęła prawie cały stolik na tarasie…

Ale wracajmy do tego co w dyni siedzi.

Zatem: dużo karotenoidów (ten pomarańczowy barwnik), cennych dla skóry, wzroku, chroniących przed wolnymi rodnikami, potasu (340 mg/100 g), wapnia (21 mg/100), fosforu (44 mg/100) i witamin z grupy B. Ważne jest to, że po przetworzeniu dynia zasadniczo nie traci cennych właściwości

Działa odkwaszająco na organizm, pomaga w odchudzaniu, wspiera układ krążenia i odporność.

Pestki – poza działaniem  przy pasożytach, są także świetnym środkiem dla Panów(wsparcie dla prostaty) i Pań, bo zawierają wiele cennych mikroelementów, w tym cynk, dla pięknej cery.

Św.Hildegarda zaleca dynie – „suche i zimne, ale ich rozwój pochodzi z powietrza”.