Na wiosenne dni czekamy zawsze z utęsknieniem, ale organizm trudno adaptuje się do nowych wyzwań. Zmęczenie, szara cera, słabe włosy…wołają o witaminowe wsparcie.

My mamy na to sprawdzony sposób:  do ceramicznej podstawki wyłożonej  mokrymi wacikami, wysiewamy nasionka rzeżuchy, ustawiamy na parapecie i po kilku dniach mamy nasz skarb w kuchni.

Lecznicze walory rzeżuchy wynikające z jej specyficznego składu doceniała od dawien dawna medycyna ludowa.

Skiełkowaną roślinkę stosowano jako lek na pasożyty jelit i owrzodzenia skóry, znano jej działanie dezynfekujące na jamę ustną oraz pobudzające na trawienie i apetyt.

Zawiera spore pokłady łatwo przyswajalnego jodu, więc powinny polubić ją osoby z niedoczynnością tarczycy.

Ponadto zawiera sporo witaminy C, witamin z grupy B, beta-karotenu, kwasu foliowego, siarki, potasu, magnezu, wapnia, żelaza, chromu.

Do celów spożywczych ścinamy rzeżuchę nożycami – wtedy nie wyrywa się korzonków. A to ważne, bo nie wolno ich jeść, gdyż zawierają dużo toksyn.

Ja osobiście już dawno przestałam traktować poczciwą rzeżuchę tylko jako ozdobę wielkanocnego stołu i od połowy lutego wysiewam ją w domu, dodając do wielu potraw. Jest świetnym dodatkiem do kanapek, twarożku, sałatek, zaostrza smak zimnych sosów. Może być także podstawą zdrowej zupy.

Szybko znika, więc co dwa, trzy dni trzeba wysiewać nową, aby nie było przerw w dostawach, bo moi Domownicy i Goście są niepocieszeni…

Rzeżucha – to zdrowie i uroda – na kuchennym parapecie. Zatem – do dzieła….